Rozdział Pierwszy
Pierwszy września tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku zapadł mi w pamięć jako szczególnie udany. Tego właśnie roku zaczynałam swój szósty, przedostatni rok w Hogwarcie - wspaniałej Szkole Magii i Czarodziejstwa. Uwielbiałam to miejsce. Wiedziałam, że gdy za rok będę je opuszczała, będę za nim tęskniła.
Westchnęłam cicho rozglądając się po Wielkiej Sali. Nic się nie zmieniło. Nadal stało tu pięć stołów, a do ścian przymocowane były herby domów.
Zasiadłam za stołem Ravenclawu wraz z przyjaciółmi. Z każdą chwilą sala stawała się coraz bardziej zapełniona, aż w końcu drzwi zamknęły się.
- Witam Was moi drodzy, na kolejnym roku nauki w naszej szkole! - powitał nas z dobrotliwym uśmiechem dyrektor, na co uczniowie odpowiedzieli mu zgodnym Dobry wieczór . Ta nasza zgoda była oczywiście na pokaz. Bo w końcu każdy ze zdrowym umysłem wiedział, że Slytherin i Gryffindor się nienawidzą. Ja na szczęście nie należałam do żadnej ze stron konfliktu, mimo, że cała moja rodzina była w Slytherinie.
- Niech on wreszcie skończy te swoje gadki o naszym bezpieczeństwu! - jęknął mój kolega z drużyny Ian, gdy profesor cały czas mówił. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam, że niemalże wszyscy przestali słuchać.
Westchnęłam cicho rozglądając się po Wielkiej Sali. Nic się nie zmieniło. Nadal stało tu pięć stołów, a do ścian przymocowane były herby domów.
Zasiadłam za stołem Ravenclawu wraz z przyjaciółmi. Z każdą chwilą sala stawała się coraz bardziej zapełniona, aż w końcu drzwi zamknęły się.
- Witam Was moi drodzy, na kolejnym roku nauki w naszej szkole! - powitał nas z dobrotliwym uśmiechem dyrektor, na co uczniowie odpowiedzieli mu zgodnym Dobry wieczór . Ta nasza zgoda była oczywiście na pokaz. Bo w końcu każdy ze zdrowym umysłem wiedział, że Slytherin i Gryffindor się nienawidzą. Ja na szczęście nie należałam do żadnej ze stron konfliktu, mimo, że cała moja rodzina była w Slytherinie.
- Niech on wreszcie skończy te swoje gadki o naszym bezpieczeństwu! - jęknął mój kolega z drużyny Ian, gdy profesor cały czas mówił. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam, że niemalże wszyscy przestali słuchać.
- A ty zawsze jesteś głodny! - syknęła wściekła Jennifer. Jennifer była moją najlepszą przyjaciółką, którą poznałam podczas pierwszej podróży do Hogwartu. Była to ładna, jasnowłosa dziewczyna. To właśnie panna Lupin przedstawiła mi Melanie, z którą teraz tworzyłyśmy nierozłączną grupkę.
Zachichotałam, jednak mój wzrok szybko padł na grupkę ślizgonów, którzy przyglądali się nam z wyższością. Wśród nich był mój starszy brat Abraxas. Rozpoznawałam też Davida Yaxleya, Augusta Goyle'a, Mikolajeva Dolohova, Rufusa Karkorova i oczywiście przywódcę tej bandy, słynnego Toma Riddle'a.
Spojrzałam w oczy ostatniego i od razu tego pożałowałam. Widać było w nich pogardę do mnie lub do naszej grupki. Czyli jednak do mnie też.
Szybko odwróciłam wzrok, pragnąc, aby zapomniał o tym. Gdy spojrzałam tam chwilę później, Riddle szeptał coś do Yaxleya, który pokiwał twierdząco głową. Nie ważne co, nie obchodziło mnie.
Gdy wszyscy pierwszoroczni zostali przydzieleni do domów, na stole pojawiło się jedzenie.
Zachichotałam, gdy Ian i Edmund rzucili się łapczywie na jedzenie. Jennifer spojrzała na nich z odrazą i nałożyła sobie na talerz sałatkę.
- W końcu staniesz się anorektyczką, Jenn. - ostrzegała Melanie.
- Na anoreksje choruje się, gdy NIC się nie je. A ja JEM! - fuknęła wściekła blondynka numer jeden.
Czasami czułam się przy nich jak odmienna osoba. One we dwie były blondynkami, a ja brunetką. Cudownie, prawda? Cudownie, jeśli mówi się sarkazmem.
Niebo w Wielkiej Sali zrobiło się naprawdę ciemne, gdy dyrektor Dippet wstał, a jedzenie zniknęło z półmisków.
- Moi drodzy! Tak jak co roku,ogłosimy Wam, kto w tym roku zostanie prefektem. - rzekł profesor.
Na sali zapanowała cisza, a wszyscy z uwagą zwrócili się w stronę profesora Dumbledore'a.
- Prefektami zostają.. Hufflepuff: Willow Abbott. Gryffindor: Minerva McGonagall, Alexandra Bean. Ravenclaw: Edmund McDonald, Elizabeth Malfoy. I Slytherin: Tom Riddle i Abraxas Malfoy.- oznajmił Dumbledore.
Krukoni zaczęli bić brawo, patrząc na mnie i Edmunda. Uśmiechnęłam się szeroko, dumna niczym paw.
- Natomiast prefektami naczelnymi zostają... Tom Riddle i Elizabeth Malfoy. - dodał od siebie Dippet.
Zamarłam. Po prostu zamarłam. Nie spodziewałam się, że zostanę prefektem. A tu proszę...
Entuzjazm przy stole Ravenclawu sięgnął zenitu. Gryfoni oraz Krukoni zaczęli wykrzykiwać moje imię.
Poczułam jak się czerwienie.
***
Ślizgoni w glorii i chwale podążali do swojego Pokoju Wspólnego. Gdy klasy młodsze od jeden do cztery poszły spać, starszacy zaczęli świętować.
- Riddle! Riddle! Riddle! - skandowali. Owy chłopak uniósł do góry butelkę Ognistej, co według ślizgonów było znakiem rozpoczynanej imprezy. Już po chwili słychać było dźwięki muzyki.
Pewien jasnowłosy chłopak usiadł obok Riddle'a i przyjrzał mu się uważnie.
- Czemu się nie bawisz? Każda dziewczyna wpadłaby Ci teraz w ramiona. - zdziwił się blondyn.
Ciemnowłosy zaśmiał się nerwowo.
- Wybacz mi Abraxas, ale ja nie odczuwam takich przyziemnych potrzeb jak POŻĄDANIE. -zakpił.
Blondyn zrobił obrażoną minę, jednak po chwili odprężył się całkowicie, widząc nie daleko siebie ładną blondynkę.
- Coś Cię irytuje, Tom? - zapytał się Malfoy. Chłopak nazwany Tomem wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia.
- Tak. Twoja siostra. - warknął wściekły. Oczy blondyna zrobiły się okrągłe jak galeony.
- Elizabeth? Ten odmieniec? - zdziwił się.
- Tak, ten od... CO?
Tom spojrzał na kolegę jak na kretyna, którego zresztą od niedawna za takiego uważał.
- Ona nie jest odmieńcem. Rozumiesz? Jest taka jak JA! -syknął wściekły.
***
Pierwsza lekcja pierwszego dnia szkoły. Czyż to nie cudowne? Z wieży Ravenclawu wyszłam rześka jak wiosenna bryza wiatru. Podczas gdy inni cierpieli na kaca, ja mogłam skakać aż pod sam sufit. Było cudownie!
Zasiadłam za stołem swojego domu i posmarowałam tosta dżemem.
- Jak ty możesz jeść? Po tej zarąbistej imprezie? - zdziwił się Ian, który miał niewyraźną minę.
Zachichotałam, bo tylko ja i Edmund nie upiliśmy się.
- Było nie chlać jak jakiś pijak, McCollugh. - warknął jakiś głos za Ianem. Spojrzałam za kolegę i zamarłam z tostem w połowie drogi do ust.
Tuż za McCollugh'em stał Riddle. Jego mina wyrażała obrzydzenie.
- A co, ty się nie upiłeś? - zaczęła bronić przyjaciela Melanie.
- Zamknij się, parszywy mieszańcu! - syknął ślizgon, mrużąc przy tym oczy.
W oczach mojej przyjaciółki pojawiły się łzy, a tego parszywego gnojka iskierki triufmu.
- Dippet nie będzie zadowolony, jeśli dowie się, że jego ulubiony uczeń tak się zachowuje. - odparłam, nie zwracając na niego uwagi. Zadziałało.
Poczułam jak Riddle siada obok mnie, a jego wzrok przeszywa mnie na wylot.
- Kpisz sobie ze mnie. - to nie było pytanie, a stwierdzenie faktu. Wzruszyłam ramionami.
- Być może. - wzruszyłam ramionami i w końcu spojrzałam na niego.
Był wściekły. Mało powiedziane. Był BARDZO wściekły.
Przeraziłam się nie na żarty, gdy poczułam jego wargi tuż przy swoim uchu.
- Dziś o dziewiętnastej przy posągu Merlina. - szepnął, a już po chwili go nie było.
__________
Od autorki: Długo nie dodawałam pierwszego rozdziału, ale.. jest :)
Zmieniłam też szablon.
Zachichotałam, jednak mój wzrok szybko padł na grupkę ślizgonów, którzy przyglądali się nam z wyższością. Wśród nich był mój starszy brat Abraxas. Rozpoznawałam też Davida Yaxleya, Augusta Goyle'a, Mikolajeva Dolohova, Rufusa Karkorova i oczywiście przywódcę tej bandy, słynnego Toma Riddle'a.
Spojrzałam w oczy ostatniego i od razu tego pożałowałam. Widać było w nich pogardę do mnie lub do naszej grupki. Czyli jednak do mnie też.
Szybko odwróciłam wzrok, pragnąc, aby zapomniał o tym. Gdy spojrzałam tam chwilę później, Riddle szeptał coś do Yaxleya, który pokiwał twierdząco głową. Nie ważne co, nie obchodziło mnie.
Gdy wszyscy pierwszoroczni zostali przydzieleni do domów, na stole pojawiło się jedzenie.
Zachichotałam, gdy Ian i Edmund rzucili się łapczywie na jedzenie. Jennifer spojrzała na nich z odrazą i nałożyła sobie na talerz sałatkę.
- W końcu staniesz się anorektyczką, Jenn. - ostrzegała Melanie.
- Na anoreksje choruje się, gdy NIC się nie je. A ja JEM! - fuknęła wściekła blondynka numer jeden.
Czasami czułam się przy nich jak odmienna osoba. One we dwie były blondynkami, a ja brunetką. Cudownie, prawda? Cudownie, jeśli mówi się sarkazmem.
Niebo w Wielkiej Sali zrobiło się naprawdę ciemne, gdy dyrektor Dippet wstał, a jedzenie zniknęło z półmisków.
- Moi drodzy! Tak jak co roku,ogłosimy Wam, kto w tym roku zostanie prefektem. - rzekł profesor.
Na sali zapanowała cisza, a wszyscy z uwagą zwrócili się w stronę profesora Dumbledore'a.
- Prefektami zostają.. Hufflepuff: Willow Abbott. Gryffindor: Minerva McGonagall, Alexandra Bean. Ravenclaw: Edmund McDonald, Elizabeth Malfoy. I Slytherin: Tom Riddle i Abraxas Malfoy.- oznajmił Dumbledore.
Krukoni zaczęli bić brawo, patrząc na mnie i Edmunda. Uśmiechnęłam się szeroko, dumna niczym paw.
- Natomiast prefektami naczelnymi zostają... Tom Riddle i Elizabeth Malfoy. - dodał od siebie Dippet.
Zamarłam. Po prostu zamarłam. Nie spodziewałam się, że zostanę prefektem. A tu proszę...
Entuzjazm przy stole Ravenclawu sięgnął zenitu. Gryfoni oraz Krukoni zaczęli wykrzykiwać moje imię.
Poczułam jak się czerwienie.
***
Ślizgoni w glorii i chwale podążali do swojego Pokoju Wspólnego. Gdy klasy młodsze od jeden do cztery poszły spać, starszacy zaczęli świętować.
- Riddle! Riddle! Riddle! - skandowali. Owy chłopak uniósł do góry butelkę Ognistej, co według ślizgonów było znakiem rozpoczynanej imprezy. Już po chwili słychać było dźwięki muzyki.
Pewien jasnowłosy chłopak usiadł obok Riddle'a i przyjrzał mu się uważnie.
- Czemu się nie bawisz? Każda dziewczyna wpadłaby Ci teraz w ramiona. - zdziwił się blondyn.
Ciemnowłosy zaśmiał się nerwowo.
- Wybacz mi Abraxas, ale ja nie odczuwam takich przyziemnych potrzeb jak POŻĄDANIE. -zakpił.
Blondyn zrobił obrażoną minę, jednak po chwili odprężył się całkowicie, widząc nie daleko siebie ładną blondynkę.
- Coś Cię irytuje, Tom? - zapytał się Malfoy. Chłopak nazwany Tomem wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia.
- Tak. Twoja siostra. - warknął wściekły. Oczy blondyna zrobiły się okrągłe jak galeony.
- Elizabeth? Ten odmieniec? - zdziwił się.
- Tak, ten od... CO?
Tom spojrzał na kolegę jak na kretyna, którego zresztą od niedawna za takiego uważał.
- Ona nie jest odmieńcem. Rozumiesz? Jest taka jak JA! -syknął wściekły.
***
Pierwsza lekcja pierwszego dnia szkoły. Czyż to nie cudowne? Z wieży Ravenclawu wyszłam rześka jak wiosenna bryza wiatru. Podczas gdy inni cierpieli na kaca, ja mogłam skakać aż pod sam sufit. Było cudownie!
Zasiadłam za stołem swojego domu i posmarowałam tosta dżemem.
- Jak ty możesz jeść? Po tej zarąbistej imprezie? - zdziwił się Ian, który miał niewyraźną minę.
Zachichotałam, bo tylko ja i Edmund nie upiliśmy się.
- Było nie chlać jak jakiś pijak, McCollugh. - warknął jakiś głos za Ianem. Spojrzałam za kolegę i zamarłam z tostem w połowie drogi do ust.
Tuż za McCollugh'em stał Riddle. Jego mina wyrażała obrzydzenie.
- A co, ty się nie upiłeś? - zaczęła bronić przyjaciela Melanie.
- Zamknij się, parszywy mieszańcu! - syknął ślizgon, mrużąc przy tym oczy.
W oczach mojej przyjaciółki pojawiły się łzy, a tego parszywego gnojka iskierki triufmu.
- Dippet nie będzie zadowolony, jeśli dowie się, że jego ulubiony uczeń tak się zachowuje. - odparłam, nie zwracając na niego uwagi. Zadziałało.
Poczułam jak Riddle siada obok mnie, a jego wzrok przeszywa mnie na wylot.
- Kpisz sobie ze mnie. - to nie było pytanie, a stwierdzenie faktu. Wzruszyłam ramionami.
- Być może. - wzruszyłam ramionami i w końcu spojrzałam na niego.
Był wściekły. Mało powiedziane. Był BARDZO wściekły.
Przeraziłam się nie na żarty, gdy poczułam jego wargi tuż przy swoim uchu.
- Dziś o dziewiętnastej przy posągu Merlina. - szepnął, a już po chwili go nie było.
__________
Od autorki: Długo nie dodawałam pierwszego rozdziału, ale.. jest :)
Zmieniłam też szablon.